sobota, 24 listopada 2012

Weekend z One Piece odc. 2

Sobota, sobota, och soboto!
Ściemniałam. Jednak zabrałam się za coś pożytecznego do roboty. Pech.

Dzisiaj druga część krótkich przemyśleń na temat mangi i anime One Piece.
Z tej okazji opowiem wam o reniferze.
No co? Idą święta.

Odc. 2
Sobota z Tony Tony Chopperem
 
Chopper - niebiesko-nosy renifer, który po zjedzeniu tajemniczego owocu zyskał moc... bycia ludzkim.
Chodzi na dwóch nóżkach, mówi i zachowuje się jak człowiek. A do tego jest lekarzem.
To jedna z moich naj naj w całej serii jak również jedna z głównych postaci, więc tym razem nie narzekam na jego brak (uff, choć raz!).
Chopper ma za sobą smutną i cudownie magiczną przeszłość, a wątek jego dołączenia do załogi pirackiej jest jednym z najfajniejszych. Żeby było pięknie i cudownie, na to wszystko zrobili jeszcze pełnometrażowy film skupiony właśnie na tamtych wydarzeniach (awww, niebo). Film ten za każdym razem wyciska ze mnie wodospady łez i niekontrolowane "awww" więc dla waszego zdrowia psychicznego nie będę się zagłębiać.


Tak jak poprzednio nie będę tu wnikać w świat One Piece, bo byłby to dla was po prostu nudny wykład (a tych dość już mamy na uczelni). Na zakończenie dwie moje prace z naszym reniferem.

Trzymajcie się cieplutko!



P.S. Jak tylko uzbieram na tomik "One Piece" strzelę recenzyyję, co wy na to? :>

piątek, 23 listopada 2012

Weekend z One Piece odc.1

Przyszedł weekend, więc mogę już przestać się kryć ze swoim bimbaniem i robić to całkiem otwarcie.
Klękajcie narody.

Coś mnie ostatnio tknęło przy czytaniu nowego rozdziału "One Piece" i postanowiłam wrócić i poczytać ulubione fragmenty. Z czytania zrobiło się przeglądanie urywków anime na YouTubie, aż wreszcie oglądałam całe odcinki.
I przypomniałam sobie o niektórych postaciach, które tak bardzo lubię w tej serii. A jest ich, o zgrozo, cała armia.
A to dla mnie mały fenomen - po 689 rozdziałach nadal jestem zaskoczona tym co się dzieje w mandze, wciąż znajduje nowe oryginalne postacie, które dodaję do swego panteonu chwały i do tego potrafię śmiać się na głos czytając w kółko te same fragmenty. Wow! To jest coś.
To nas prowadzi do kolejnej sprawy - fan art. Yeah.
Wiecie, że lubię. Bardzo. Bardziej. Dobra, to moje ulubione rysunki i kij.
Powracam więc z nowym ryskiem, mniej lub bardziej dobrym, z pewnością mało oryginalnym, ale cóż.

Odc. 1
Piątek z Marco the Phoenix

W skrócie : pan Marco to bardzo silny gość, który zmienia się w feniksa z błękitnych płomieni.
Wygląda jak ananas i to do tego śnięty i pożółkły, żeby nie wspomnieć o sandałkach na obcasie i dziwnim 'czymś' zdobiącym jego nogę, ale i tak jest super i ma w sobie le moc.
Ach, no i dla ciekawskich ma tatuaż na klacie - to to niebieskie, niet? ;]
Nie pokazuje się zbyt często w OP, ale liczę, że to się jeszcze zmieni (ja wiem, że nie pierwszy raz bredzę o niemożliwym...  zignorować).
Więcej wam do szczęścia chyba nie trzeba - kto czytał/oglądał, ten wie, a kto nie czytał/oglądał temu nie ma co tłumaczyć, bo za dużo trza by się rozwlekać.

Trzymajcie się cieplutko i paczajcie na śniętego ananasa <3







P.S. Dziękuję Katarzyno za pomoc w wyborze wersji oficjalnej bazgrołka! Cześć Ci i chwała na wieki!



poniedziałek, 19 listopada 2012

Żegnaj Poniedziałku

Wszyscy żegnamy poniedziałek i odliczamy do piątku. 4...3... no, wiadomo :)

No i zmieniamy temat, żeby oczywistość nie była aż tak oczywista.



Miałam pomysł, żeby rozpisać konkursiaka na interpretację tego bazgrołka.
Ale wtedy przypomniałam sobie, że w konkursia trza by jakiejś nagrody!
Najlepiej nie byle jakiej! : D
No to myślę tak: jak ktoś wchodzi, to chyba lubi to co lubię, to mu machnę kiegoś ryska.
>>Geniusz<<
...
I wtedy dotarła do mnie druga myśl (właściwie to trafniejsze byłoby określenie "dała mi twarz i skopała jak upadłam"): IzabeLLo! Przecież szansa na to, że wyrobisz się w terminie z nagrodą jest równie wielka jak to, że od intensywnego myślenia pojawi się obok Ciebie Tom Hiddleston! (Ja wciąż wierzę ; _ ; )
No to ja na to: No i cóż? Najwyżej troszku po terminie dostanie, no life is brutal i te inne, nie?
Wtedy przyszło najgorsze: Przecież Ty tego nie zrobisz Ciulu...
True Story.

Więc nie ma nagrody i nie ma konkursu :D
Ale i tak zastanawiam się nad interpretacją tegoż... no... eee... le obrazek?
I przy okazji dodaję kolorków tu i ówdzie :)

Pozdrawiam wszystkich tych, którzy jak ja walczą z bazą w accessie :)

Bywajcie cieplutko!

P.S. A może jednak konkursik? ;P

poniedziałek, 12 listopada 2012

Klub Dumas - Arturo Pérez-Reverte

  W mojej codziennej egzystencji można by ze spokojem nakreślić pewne 'fale' - i tak mamy (w przypadkowej kolejności):
- rysowanie
- czytanie
- oglądanie filmów
- nauka (whut?...)
Oczywista przeszliśmy etap rysowania zazębionego z filmami - czas na czytanie!
Narody, padajcie na kolana, bo to babsko nie ma żadnych hamulców. 


Arturo Pérez-Reverte

Klub Dumas

Tłumaczenie: Filip Łobodziński

Wydawnictwo Muza, 2001

458 stron 

>> „Klub Dumas” to niezwykłe zaproszenie dla tych wszystkich, dla których książki wciąż są źródłem przygód, emocji i gry z własną i cudzą wyobraźnią. To zaproszenie i zabawa dla wielbicieli powieści Aleksandra Dumasa, Stevensona, Sabatiniego, Conan Doyle’a i Chandlera, ale i dla wielbicieli borgesowskiej biblioteki i rzadkich, często sekretnych starodruków. „Klub Dumas” to intryga, zagadka kryminalna, powieść akcji i cudowny hołd składany Powieści, Książce i Czytelnikom <<


 

  Na początek wspomnę może, że na podstawie tejże książki, powstał film "Dziewiąte Wrota" z Johnnym Deepem, który, co by tu rzec, był bardzo na miejscu ze swoim króliczo-wilczym wyglądem. Ale my nie o filmie (i nie o Deepie niestety).

 

  Okładka nie zdradza nam nic z tego co dzieje się w środku >>jeśli myślisz inaczej, nie wspominaj mi o tym, nie każdy jest bystry jak Ty i ja się tam niczego nie dopatrzyłam<<. Po przeczytaniu wiem czemu - ciężko jest napisać coś o tej powieści nie zdradzając akcji (ale my spróbujem, niet?)

 

  Głównym bohaterem jest pan Lucas Corso, najemnik i facet od czarnej roboty w świecie książek i bibliofilów. Mały spryciarz w okularkach, który raz uśmiecha się jak sympatyczny królik, a raz szczerzy się jak głodny wilk. Autor przedstawił go bardzo 'po ludzku', nasz Corso ma liczne wady i łatwo nawiązać z nim nić porozumienia by wczuć się w dalszą akcję. 

 

  Reszta bohaterów jest raczej zarysowana, naszkicowana w paru zgrabnych zdaniach, raczej dla oddania klimatu sceny niż dla nich samych, co nie tylko nie razi, ale wręcz zalicza sie na plus. W ten sposób pogłębiamy wiedzę o tym, kto jest tam najważniejszy. 

 

  Książkę zjadłam. Tak po prostu. Myślę, że inaczej się nie da - strony wręcz same uciekały spod palców, a akcja płynnie i wartko prowadziła przez całą książkę. No, może prawie. 

 

  Język autora jest bardzo przystępny, nawet przy dość sporej ilości cytatów i obco brzmiących nazw i tytułów. Przy cytatach, a raczej może nawiązaniach zatrzymam się na chwilę.  

 

  Jednym z bardzo urzekających dla mnie szczegółów były z pewnością odwołania do twórczości A.Dumasa i jego "Trzech muszkieterów" (choć nie tylko).  Niestety, równocześnie muszę zaliczyć to na mały minus - jeśli nie czytało się tychże muszkieterów (jak ja) traci się część radości - autor zdradza dużo ciekawych szczegółów, łącznie z.... tak, ja wiem, że wiecie, ale łącznie z końcem wszystkich końców. >>Nie płakuchnajmy, przedzierając się przez 67 rodziałów tego tłuściocha z pewnością zdążymy zapomnieć co gdzie i jak ;)<<

 

  Prócz tego, sporo miejsca autor poświęca na opisy fizyczne książek, wspomina na równi, autorów, introligatorów i drukarzy, wykazuje szczegóły takie jak rodzaj papieru czy okładki - zważywszy na fakt, że przechodziłam przez to w zeszłym roku na studiach jestem zachwycona! Cudowne detale, choć niezbyt rażące dla osoby 'świeżej' w temacie. Ideolo.  

 

  Ogólnie rzecz biorąc książka bardzo dobra i nawet fakt, że w mojej bibliotecznej wersji zabrakło 9 stron w środku >przyznaję bez bicia, że od razu pognałam na neta i doczytałam te braki< nie zabrał mi radości z czytania. Ba! Nawet nauka historii w między czasie nic nie zmieniła w odbiorze! 

 

 

Żyjecie? Świetnie, ja też. Uff, jakoś przeszliśmy - mam nadzieję, że nikt nie potrzebował strzelić sobie piątki na zachętę do czytania ;>

 

piątek, 9 listopada 2012

Tag od Pandorci + 3 brzydalki

No tak, jak zawsze tag.

Tym jakże mądrym i błyskotliwym spostrzeżeniem rozpoczynam dalszy upadek poziomu tego wpisu.

Zasady proste:
Odpowiedz na 11 pytań
Nominuj 11 blogów
Zadaj 11 pytań

Nie taguję innych (raz, bo brak mi tego zapału, dwa, bo nie znam tylu bloggerów)

Na pytania odpowiadam bez szemrania.
Pyta Pandorcia z http://biblioteczka-pandorci.blogspot.com/

[Pandorcia] : Podaj jedno z wydarzeń, które na zawsze będzie Ci się kojarzyć z jakąś książką/książkami.

Gdy byłam mała, dorwałam 3 książki z serii "Z archiwum X". 
Brat gdzieś pojechał/wyszedł/po prostu nie było go w domu na noc, a Mama miała późno wrócić z jakiegoś szkolenia, więc zadowolona usiadłam do tej lektury zakazanej. 
Pierwszą książkę przeczytałam tak o - w klimacie kompletnej ciszy. 
Druga była mało wciągająca, ale trzecia... no tak, ta trzecia. 
W kulminacyjnym momencie, gdy już siedziałam ze swoją różową panterą w łapkach i nerwowo rozglądałam się po ciemnych kątach pokoju, gdzie jedynym źródłem światła była moja lampka... wróciła Mama. Omal nie narobiłam w portki. Zapamiętam to chyba do końca życia. 
Swoją drogą, chyba wtedy zaczęłam siwieć. O_o


[P]: Najlepsza i najgorsza Twoim zdaniem adaptacja filmowa (ewentualnie teatralna) to...?

Zazwyczaj oddzielam adaptacje od oryginału - różni twórcy, a Ci adaptujący też chcą dać coś od siebie (czy to dobrze, to już inna sprawa), ale mam uraz do 3 części trylogii Tolkiena - film okrojono z wątku Faramira, który co by tu rzec, jest moim ulubieńcem. Brzydale, zaprawdę powiadam wam, brzydale. 
 
Wiem!
K R Ó L O W A   P O T Ę P I O N Y C H
...
skąd ten film się wziął to ja nie wiem. 
Gdyby nie fakt, że podoba mi się tam Vincent Perez to bym chyba miała odruchy wy... no wiecie. 
Ale on też nijak ma się do opisu z cudnej książki.
Tyle na ten temat. 


[P] : Na bezludną wyspę zabrałabym... 

Najlepiej Robinsona Cruzoe - tego żywego ;] 
Le joke - gdyby ktoś nie zauważył. 
Nie wiem czy to ważne co bym zabrała, bo z moim szczęściem już pierwszego dnia padłabym ofiarą żółwia, ślimaka czy innego drapieżnika - ewentualnie okazałoby się, że jest to Jurassic Park i żdżarłby mnie T-Rex. 
A tak serio, to zabrałabym jakiegoś człeczka potrafiącego przeżyć w dziczy. 
A jak się ludzie nie liczą, to jakiś podręcznik surwiwalu ; o 
Ewentualnie któreś z opasłych dzieł Dumasa, które planuję przeczytać - wtedy umarłabym próbując, nie? 


[P] : Ile miałaś/łeś lat, kiedy sięgnąłeś po raz pierwszy po książkę samodzielnie?

Nie wiem ile lat miałam, ale byłam w przedszkolu i w ramach odwetu na mua Mamie, która nie miała czasu mi dużo czytać, po prostu sama się nauczyłam (och, jaka ja złośliwa...). W ten sposób moją pierwszą przeczytaną samodzielnie i z własnej inicjatywy książką stała się Disney'owska "Piękna i Bestia"


[P] : Dokończ: Na nocnym stoliku zawsze znajduje się...

Nie mam nocnego stolika :P 
Ale na podłodze obok łóżka zazwyczaj trzymam coś do picia w razie przebudzenia, komórkę i słuchawki - bo słucham muzyki na dobranoc. W razie pytań - wieczorną lekturę zawsze odkładam na biurko/stół/komodę. 


[P] : Wierzysz w bratnie dusze, miłość od pierwszego wejrzenia?

Ciężko powiedzieć, myślę, że to nie ma znaczenia. Żadnego. 
Jednych spotykasz i dopiero po latach uświadamiasz sobie, ze są przy Tobie i trwają itd., a niektórzy kradną Twoją sympatię/miłość/nienawiść już od pierwszego spotkania. 
Tak to już jest i kropka. 
 

[P] : Jedna rzecz, bez której nie wychodzisz z domu.

Chyba komórka, aczkolwiek w ogóle fakt wyjścia z domu bez plecaka troszkę mnie przeraża.
Uprawiam ten sport wyczynowy tylko na krótkich dystansach dom-sklep, ewentualnie dom-śmietnik.


[P] : Dokończ: W mojej torebce/aktówce/plecaku etc. zawsze znajduje się...

Coś do pisania/rysowania. Choć często zapominam wsadzić czegoś NA czym byłoby porysować ;)
Staram się też chodzić z książką, ale to już zależy od wagi plecaka i rozkładu dnia :)
I oczywiście słuchawki :) 


[P] : Utwór/y, które zawsze znajdują się w mp3'jce/i'podzie to...

Ło jebut, trochę by tego było, więc kilka głównych:   
  • John Meyer - Slow dancing in a burning room 
  • Eminem - Hallie's song
  • Aerith's theme z Final Fantasy VII OST
  • Pokahontaz - Nie ma czym oddychać
  • Frontside - Wspomnienia jak relikwie
  • Haeven's not enough z Wolf's Rain OST 2
  • Kanye West - Lost in the world
  • Awolnation - Sail
  • Elisa - Eppure Sentire
  • Flyleaf - Broken wings
  • Michael Andrews - Mad world
  • Alexandra Burke - Hallelujah
To taki trzon, ten który już od LAT gości niezmiennie na moich playlistach, ale przeglądając pliki widzę, że jest tego o wieeele więcej - głównie soundtracki ;> 

[P] : Twoje motto życiowe, to...?

Gdyby się tak zastanowić, to nie mam jednego : o 
Musiałabym zagłębić się w mądre cytaty traktujące o człowieku, który dostosowuje się do okoliczności, bo taką mam generalnie filozofię życiową - nie szukać dymu ani walki, ale być na nią gotowym :)
Dobrze to obrazuje cytat od naszego kochanego W.Shakespear'a:
"Kochaj wszystkich. Ufaj niewielu. Bądź gotów do walki, ale jej nie wszczynaj. Pielęgnuj przyjaźnie." 
Moi przyjaciele mają pewnie inny pogląd na ostatnią kwestię.
Nie zaprzeczam i padam na kolana. 


                                                               

Tyleż z taga - mam nadzieję, że bawiliście się choć w połowie tak dobrze jak ja :)    
Na koniec obiecane brzydalki stworzone na potrzeby uczelni - nie płaczcie, choć aż wstyd pokazywać
Może poznajecie - zrobiony z jednego ze starych rysunków :)


 

poniedziałek, 5 listopada 2012

Full of colours!

Udowadniam, że mnie i kredkom/pisakom/cienkopisom/tuszom/bucket in paint/etc zdarza się wpaść na siebie! Efekty różne i podróżne - nie mnie oceniać. Odnoszę jednakowoż wrażenie, że zazwyczaj kolory odciągają moją uwagę od całej reszty - nagle się okazuje, że nos na oku, ręka na głowie, a uszy w okolicach pach. Zastanawiające... Czyżby tu leżała przyczyna mojego brak koordynacji i chaosu w życiu codziennym? Może gdybym żyła w monochromatycznym świecie przestałabym wpadać na szafki/regały/stoły/krzesła/etc i potykać się na prostej drodze (nie rozumiem czemu niewidzialne przeszkody stawia się tylko na MOJEJ drodze, sic!)? Właściwie to wystarczyłoby gdybym przestała się obijać o drzwi, tak, te zamknięte. W mym zacnym przypadku urosło to rangi sportu narodowego/regionalnego/co dla kogo ważniejsze. Myślę, że dzień bez wpadnięcia na zamknięte drzwi (ewentualnie akurat otwierane przez kogoś po drugiej stronie, też dobra opcja) to dzień stracony.
Filozofia off.
Oglądanie koszmarków on.
WIP - czyli Work In Progress - przypadkowa postać.

Rodzeństwo St.Clair w bardziej realistycznym wydaniu. Nie do końca tak jak chciałam, ale to była próba nowej techniki. Crystal skończona, Brandon czeka na zbawienie/ewentualnie Sąd Ostateczny.

Digital - projekt dla Biblioteki Miejskiej w Kudowie-Zdroju :)

Czasy matury i zakup moich kochanych kredek Progresso :) Fantastyczne ujęcie Brandona.

Cz.2 radości z kredek - tym razem z radości złamałam palec (na rysunku, żeby nie było)

Cz. 3 radochy - Cleo jako kicia.

Pierwszy rok na INiBie zaowocował stworzeniem Bibliotecznego Liska, który wciąż oczekuje na epicki powrót.

Data widoczna - rysunek dla Mamy. To mua ostatnia świnka morska - Fredziu. Fredziu już fruwa z Niutką i spółką w Niebie pełnym małych świnek-aniołków. :<

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...